czwartek, 28 stycznia 2010

Wygrała ludzka życzliwość i chęć pomocy!

Ankieta dobiegła końca. Przypomnę pytanie:

"Podałbyś swój adres e-mail wiedząc że dzięki temu pomagasz komuś w rajdowej karierze?"

I bardzo jestem zadowolony że wyniki są takie tzn. zdecydowana liczba osób 83% podałaby swój adres e-mail wiedząc że to pomoże komuś w jego rajdowej karierze.

Oczywiście jak zawsze znalazło kilka osób które nawet czegoś takiego by nie zrobiły (bo przecież adres e-mail kosztuje majątek i jest ważniejszy od numeru naszego konta) a nawet gdyby na ten e-mail sponsor załogi rajdowej przesyłał reklamy (np. max 1 raz na tydzień) to tragedii by raczej nie było, przynajmniej ja tak uważam.

Pozdrawiam

Tomek Śliwa

2 komentarze:

  1. Widze iz nie odpuszczasz ale chłopie zejdź na ziemię. Jak nie złapiesz konkretnego darczyńce zapomnij o Twoich pomysłach na małe naklejki za 2 grosze, ee-maile i inne patenty. Nie jesteś pierwszy, to nie wypali.
    Garniak na plecy i z profesjonalnym portfolio do Dyrektorów d/s marketingu, Prezesów i tylko osobiście. Wysyłanie e-maili nic nie daje ...
    Bądź realistą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz lecz nie zgadzam się z nim lecz szanuję Twój pogląd.

    Ilu dobrych i utalentowanych kierowców rajdowych, startuje w Mistrzostwach Świata, Polski czy nawet na niższych szczeblach? Nie mam dokładnych danych lecz uważam że jak będzie to 20% wszystkich talentów to raczej max.

    A co z resztą utalentowanych i szybkich z możliwościami rozwoju? (przykłady: Atkinson, Duval, Gardemeister, Galli, Pelikański, Kramarczyk, Frycz a swego czasu Petter Solberg) to z tych bardziej znanych tak z pamięci tylko. Dlaczego nie jeżdżą, bądź nie jeździli?

    Brak sponsora, brak kasy jak wg moich szacunków 80% innych rajdowców. Z pewnością w gajerku uderzali do prezesów i co? I nic.

    Może by mi się poszczęściło i byłbym w tych 20%. Lecz nie zostawię moich marzeń i celów na łasce szczęścia.

    Zauważ że wszyscy tak robią. Idą szukać sponsora do firm. A mało kto stara się inaczej to zrobić.

    Jeśli wymyślę 1 000 pomysłów, które powszechnie mogłyby wydawać się z kosmosu jak sugerujesz to mogą stać się 2 rzeczy: albo nie wypalą i będę wymyślał następne 1 000 (jak Edison) albo jeden bądź drugi się uda i będzie pięknie.

    Wszystko zależy ode mnie a nie od dobrego humoru prezesa. A nawet jeśli "złapię" jakąś firmę to na jak długo? Max do następnego kryzysu :) bądź słabszych wyników kwartalnych.

    Fajnie, że podzieliłeś się swoimi przemyśleniami.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dołącz do Nas na Facebooku