Ankieta dobiegła końca. Przypomnę pytanie:
"Podałbyś swój adres e-mail wiedząc że dzięki temu pomagasz komuś w rajdowej karierze?"
I bardzo jestem zadowolony że wyniki są takie tzn. zdecydowana liczba osób 83% podałaby swój adres e-mail wiedząc że to pomoże komuś w jego rajdowej karierze.
Oczywiście jak zawsze znalazło kilka osób które nawet czegoś takiego by nie zrobiły (bo przecież adres e-mail kosztuje majątek i jest ważniejszy od numeru naszego konta) a nawet gdyby na ten e-mail sponsor załogi rajdowej przesyłał reklamy (np. max 1 raz na tydzień) to tragedii by raczej nie było, przynajmniej ja tak uważam.
Pozdrawiam
Tomek Śliwa
Widze iz nie odpuszczasz ale chłopie zejdź na ziemię. Jak nie złapiesz konkretnego darczyńce zapomnij o Twoich pomysłach na małe naklejki za 2 grosze, ee-maile i inne patenty. Nie jesteś pierwszy, to nie wypali.
OdpowiedzUsuńGarniak na plecy i z profesjonalnym portfolio do Dyrektorów d/s marketingu, Prezesów i tylko osobiście. Wysyłanie e-maili nic nie daje ...
Bądź realistą...
Dzięki za komentarz lecz nie zgadzam się z nim lecz szanuję Twój pogląd.
OdpowiedzUsuńIlu dobrych i utalentowanych kierowców rajdowych, startuje w Mistrzostwach Świata, Polski czy nawet na niższych szczeblach? Nie mam dokładnych danych lecz uważam że jak będzie to 20% wszystkich talentów to raczej max.
A co z resztą utalentowanych i szybkich z możliwościami rozwoju? (przykłady: Atkinson, Duval, Gardemeister, Galli, Pelikański, Kramarczyk, Frycz a swego czasu Petter Solberg) to z tych bardziej znanych tak z pamięci tylko. Dlaczego nie jeżdżą, bądź nie jeździli?
Brak sponsora, brak kasy jak wg moich szacunków 80% innych rajdowców. Z pewnością w gajerku uderzali do prezesów i co? I nic.
Może by mi się poszczęściło i byłbym w tych 20%. Lecz nie zostawię moich marzeń i celów na łasce szczęścia.
Zauważ że wszyscy tak robią. Idą szukać sponsora do firm. A mało kto stara się inaczej to zrobić.
Jeśli wymyślę 1 000 pomysłów, które powszechnie mogłyby wydawać się z kosmosu jak sugerujesz to mogą stać się 2 rzeczy: albo nie wypalą i będę wymyślał następne 1 000 (jak Edison) albo jeden bądź drugi się uda i będzie pięknie.
Wszystko zależy ode mnie a nie od dobrego humoru prezesa. A nawet jeśli "złapię" jakąś firmę to na jak długo? Max do następnego kryzysu :) bądź słabszych wyników kwartalnych.
Fajnie, że podzieliłeś się swoimi przemyśleniami.
Pozdrawiam