poniedziałek, 9 listopada 2009
I znowu Rakietowa- tym razem bardziej dramatycznie.
Generalnie nie planowałem startu na Rakietowej lecz jakoś tak wcześniej się obudziłem i wstałem a że nie miałem jakiś konkretnych planów na spędzenie niedzieli to postanowiłem że jednak pojadę.
Ku mojemu zaskoczeniu były aż 4 przejazdy!!! Dwa razy po dwie próby. A wszystko przebiegało bardzo szybko i sprawnie (oprócz drobnego zamieszania z kolejnością startów), że nawet nie zdążyłem dłużej pogadać z kolegami bo już trzeba było jechać.
Odcinki były dosyć techniczne i miejscami szybkie. Pierwszą próbę zepsułem niestety i to dosyć mocno :(. Miałem dwa bączki, jeden na trawie drugi po zbyt mocnym ręcznym i jeszcze dwa słupki potrąciłem, więc strat na prawdę sporo.
Każdy następny odcinek jechałem już dużo lepiej i przebijałem się w tabeli na wyższe miejsca (momentami przegrywałem z Octavią 1.9 TDI :) - z całym szacunkiem dla Octavi i jej kierownika- przy okazji dzięki za przypomnienie ze była moja kolej na start).
Type-R sprawował się zaskakująco dobrze, o dziwo Subaru nie wyjeżdżał przodem aż tak bardzo jak np. na Niskich Łąkach i generalnie fajnie się kleił i miałem duży fun z jazdy. prawdopodobnie spory wpływ na to miała moja specjalna strategia doboru ciśnienia w oponach.
Logicznie rozumując jeśli przód wyjeżdża (podsterowność) to trzeba zrobić coś aby tył mniej trzymał wówczas powinien być bardziej nadsterowny i lepiej wchodzić w zakręty (Podsterowność- "największe zagrożenie dla ludzkości" :) ). Jest kilka sposobów aby to uzyskać, ja wybrałem najprostszy i najłatwiejszy do wdrożenia. Tył napompowałem na 2.5 bara a przód na 2.3, z tego co wiem to zazwyczaj robi się odwrotnie, przód jest bardziej dopompowany a ja zrobiłem odwrotnie i na prawdę było dobrze.
A teraz odnośnie małego dramatyzmu, no dobra przesadziłem z tym tytułem aby zwrócić większą uwagę czytelnika :) (chociaż był mały dramat w powrocie do domu, hamowałem tylko ręcznym). Do rzeczy:
Ostatni odcinek ostatnie hamowanie do mety stop i... nagle słyszę niegłośne lecz głuche, nie wróżące nic dobrego, bum. Podjechałem na parking i okazało się, że pękł zacisk hamulcowy z prawej strony z przodu. Pękł na uchu gdzie wchodzi śruba. Na szczęście stało się to przy mecie stop po 4 przejeździe a nie gdzieś na trasie i zawody ukończyłem (byłem przekonany że na IV miejscu lecz z nieoficjalnych informacji wynika że zdobyłem podium- III miejsce i II wśród Amatorów- bo taka klasyfikacja też była, wiec tym bardziej jestem zadowolony ze powróciłem po długiej podróży, przez pierwszy przejazd i udało się powalczyć i wskoczyć na podium).
Teraz czekają mnie szybkie poszukiwania zacisku coby zdążyć z wszystkim na KJS "Pożegnanie sezonu" który jest już za tydzień i to we Wrocku więc domowy rajd i trzeba by się pokazać a najlepiej wygrać :)
Muszę kończyć bo mam do wykonania kilka telefonów w sprawie zacisku.
Pozdrawiam
P.S. Photos by fliper nx i jakiś unknown
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"trzeba by się pokazać a najlepiej wygrać :)" i się udało! Mega-gratulacje od ekipy NLC :)
OdpowiedzUsuń