piątek, 19 lutego 2010

Trening przed Niskimi Łąkami

Pojechałem dzisiaj w sekretne miejsce gdzie to postanowiłem doskonalić swoje umiejętności panowania (albo i nie) nad Czarną Bestią w ramach przygotowań do Niskich Łąk, które to są już w tą niedzielę (co prawda ta runda nie liczy się jeszcze do klasyfikacji całorocznej lecz i tak trzeba dać z siebie wszystko a najlepiej wygrać).

Warunki jakie zastałem wysoce różniły się od tych co będzie na Niskich. Prawdopodobnie na Niskich Łąkach będziemy jechać po czarnym mokrym, od topniejącego śniegu asfalcie (przynajmniej taką mam nadzieję bo już wystarczy jazdy po lodzie). Natomiast dzisiaj spotkałem się z topniejącym śniegiem w dosyć dużej jeszcze ilości. Był mokry i ciężki lecz przyczepność była na tyle dobra że dało się kontrolować poślizgi i wchodzenie bokiem.

Jeździłem głównie po owalu w jedną i drugą stronę i kilka razy wychodziło to na prawdę fajnie, tylko pojedyncze przypadki kończyły się w bandach takich małych usypanych z moich przejazdów.

Raz to przegiąłem masakrycznie (i dobrze bo trzeba poznawać granicę a bez przekroczenia jej to nie wiesz ze jest granicą). Skutek - wbiłem się w nieubity topniejący śnieg i nie mogłem wyjechać. Tak mnie poniosło że szok a zamiast odpuścić i spokojnie wyjechać to dałem max w palnik bo chciałem w tym głębokim mokrym śniegu sobie od razu nawrócić i wyjechać na drogę, to wjechałem jeszcze głębiej i ZONG.

Była to kolejna sytuacja gdy odczułem brak szpery przedniej. Jestem pewien że gdybym ją miał to nawet bym się nie zatrzymał a tak straciłem całe 3 i jeszcze pół minuty aby trochę tego mokrego śniegu usunąć spod kół i co ciekawe wyjechałem nie tyłem tak jak się wbiłem tylko przodem po tym nieubitym mokrym śniegu.

Oczywiście DCCD spięte było na max. Nawet na chwilę nie zwątpiłem że za momencik spokojnie sobie wyjadę bo koła dotykały podłoża czyli nie wisiałem na śniegu jak w kiedyś tam opisywanej historii, no i wyjechałem.

I jeszcze jedna fajna rzecz, nawet jak wjechałem w głęboki nierozjeżdżony śnieg to na dwójce Subaru spokojnie dawał radę a prędkość była tak mała że do jedynki się kwalifikowało, więc nie musiałem machać biegami i na dwójce pokonywałem całą trasę.

I jeszcze jedno spostrzeżenie, szczególnie teraz jak to się wszystko topi. W ramach przestrogi jeśli wjedziecie w taki mokry nieubity śnieg to szczególnie uważajcie (mam na myśli np. drogę jak gdzieś jedziecie) bo momentalnie ściąga was w stronę tego śniegu a efekt ten jest dużo większy niż jak był taki biały puszek. Ciężki mokry śnieg wciąga okrutnie (szczególnie przy większej prędkości). Przekonałem się dzisiaj na tym upalaniu i w drodze powrotnej. Zaskoczony byłem jak bardzo muszę skręcić kierą aby z tego wyjechać. Zachowajcie szczególną uwagę jak będziecie mieć taką sytuację.

Pozdrawiam

Tomek Śliwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dołącz do Nas na Facebooku