piątek, 12 lutego 2010

Ah! Ta zima.

Pewnie zdecydowana większość właścicieli Subaru ma coś takiego. Jak spadnie świeży śnieg to nagle mają mnóstwo rzeczy do załatwienia i koniecznie muszą Subaru gdzieś tam skoczyć :).

Jak już śnieg trochę poleży i jest wyślizgany to wówczas nawet symetryczny napęd na 4 kola w Subaru nie wiele pomaga, DCCD też i nie ma aż takiej zabawy bo po lodzie to jak nie masz kolców na oponach to ciężko się jedzie.

Ale gdy spadnie śnieg, wtedy to jest po prostu pięknie. Przyczepność jest lepsza niż na lodzie ale na tyle jest ślisko że bokami można fruwać do woli i można to fajnie kontrolować. Ogromnie mi się to podoba że skręcam gazem a nie kierownicą.

Dzisiaj musiałem koniecznie pojechać do galerii dominikańskiej ;)

i jak wbiłem się na wjazd ten taki ślimakowaty w górę na parking to wyprzedziłem jednego pospolitego przód- napęda i zaraz potem pełnym slajdem jechałem tym ślimakiem (prawie jak w Tokyo Drift :) ) na parking B wjechałem (szkoda mogłem jechać jeszcze wyżej). Co prawda nie było tam śniegu lecz było wystarczająco mokro aby to zrobić. Na początku byłem trochę zdziwiony ze tak łatwo idzie ale to w końcu Type-R :)

I oczywiście szeroki banan przy podjeździe do bramki z bilecikiem. Ta Galeria Dominikańska fajna jest! :)

Przy wyjeździe już się nie dało bo nagle wszyscy musieli akurat wyjeżdżać w tym momencie co ja :(

Jest wiele technik sprowokowania poślizgu, dzisiaj trochę popróbowałem jedną z nich. Normalnie mam tak że jak dojeżdżam np. do ostrego zakrętu wolno (mówię tutaj o jeździe po mieście nie na zawodach) i wbiłem jedynkę i dałem ostro gaz to tyłek mi ostro nadrzucało (mam na myśli śliską nawierzchnie) że musiałem często prawie pełną kontrę dać. Lecz to nie było fajne bo mam krótką jedynkę i dosłownie po sekundzie już trzeba wbijać 2 a ja trzymam przecież tą kontrę i już muszę myśleć o tym kiedy wyprostować lub ewentualnie dać przeciw-kontrę i jak jeszcze mam dać sprzęgło i wrzucić na tyle szybko i sprawnie dwójkę coby obroty silnika nie spadły za nisko i coby nie stracić za dużo momentu obrotowego, to już wtedy taki manewr jest cholernie trudny do wykonania (jak tysiąc razy się przećwiczy to myślę ze nie będzie problemu) i ciężko go wykonać płynnie, bardziej natomiast przypomina to walkę z samochodem niż czerpanie przyjemności z latania bokiem.

Dlatego znalazłem inne rozwiązanie które świetnie sprawuje się na śliskiej nawierzchni. Wcześniej prawie nigdy go nie stosowałem bo zazwyczaj szkoda mi było sprzęgła. Lecz teraz mam 5-cio spiekowe wiec nie ma problemu. Strzał ze sprzęgła na dwójce (przy podjeździe do zakrętu lekko skręcam kierę do zakrętu wciskam sprzęgło i daję gazu, obroty silnika rosną i gwałtownie puszczam sprzęgło i nagle moment obrotowy silnika przenoszony jest gwałtownie na napędy i zrywa się przyczepność tylnej osi).

Nie muszę mieszać biegami mam od razu dwójkę, tylna oś momentalnie traci przyczepność ale nie tak gwałtownie jak przy zaciągnięciu ręcznego (i mam cały czas przekazywany napęd na koła i nie muszę wciskać sprzęgła jak przy ciągnięciu rękawa) i właściwe to wszystko, strzał ze sprzęgła, lekka kontra i dozowanie gazu i jest pięknie, ładnie płynnie, elegancko, jedynie ten strzał ze sprzęgła musi być ćwiczony bo czasem jak za mocno wkręcę Type-R'a na obroty to momentalnie mnie obraca.

Na śniegu jest podobnie tylko dużo mniej gazu trzeba dawać i z większym wyczuciem i troszkę wcześniej.

Wkrótce Type-R idzie na regenerację układu kierowniczego i wspomagania bo cieknie mi płyn od wspomagania. Mam nadzieję że zdążę z tym przed Niskimi Łąkami.

Pozdrawiam

Tomek Śliwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dołącz do Nas na Facebooku