wtorek, 4 września 2012
II Spot Subaru cz.2
Jak pisałem wcześniej najpierw pojechaliśmy na lotnisko w Krzywej aby polatać po twardym a po około 2 godzinach wyruszyliśmy wreszcie na wymarzony szuter :)
Po porannych opadach dojazd był dosyć mocno utrudniony o czym przekonał się kolega w BMW kombi. Na szczęście niezawodny Patrol z Mirkiem za kierownicą wyciągnął RWD z opresji i musiał on zostać na drodze przed wjazdem na jeziorko. Oczywiście reszta ekipy w Subaru spokojnie wjechała :)
Po wjeździe na szuter okazało się, że warunki są zgoła inne niż poprzednim razem. Było bardziej grząsko i wydawało się że będzie jeszcze trudniej co przy niedużej ilości niutonów w mojej Białej Bestii, nie było dobrym synoptykiem. Fajnie lata mój Subarak po szutrach ale jak wpadam w grząską partię to najnormalniej w świecie się kopie i mocno zwalnia.
Na szczęście moje początkowe obawy okazały się niesłuszne. Teren szybko wysychał i w miejscach gdzie jeździliśmy zrobiło się twarde podłoże z lekkim szutrem co było zarąbistą sprawą. Jedyną przeszkodą w takich warunkach był kurz i to czasami taki że nie było nic widać. Ale za to jazdy bokami nie było końca.
Miejscami były grząskie miejsca ale wymyśliłem na nie skuteczny patent. Rozpędzałem się do 3-go biegu - niesamowite uczucie fruwać bokami przy prędkości ponad 100 km/h - i latałem po szutrze a gdy wpadałem w bardziej grząską partię to prędkość była na tyle duże że tylko trochę sie zwalniało i potem dalej można było iść ogniem.
Po drodze było kilka szczelin i nierówności, którymi spływa woda, jednak nie był to problem bo na szczęście mam seryjne zawieszenie (czyli bardzo miękkie) i można było je przechodzić prawie bez odpuszczania. Autem kołysało góra dół ale ogólnie dobrze wybierało i nie dostawało w dupę.
Po moich szaleństwach i przetestowaniu trasy i Subaraka przyszedł czas na młodych adeptów Junior RW. Pierwszy był Dawid. W przypadku jego jazdy nie byłem bardzo zaskoczony że tak dobrze sobie radzi na szutrze. Na poprzednim spocie już jeździł i wiedziałem czego mogę się spodziewać. Z resztą już kilka razy z nim jeździłem i widać że robi postępy, a nawet duże postępy. Jako jedyny z całej trójki wbijał trzeci bieg i co prawda nie latał z taką prędkością jak ja ale niewiele mu brakowało. Byłem zaskoczony i tylko troszkę się bałem ;)
Drugi jechał Bartek, który też już wcześniej jeździł na I Spocie. mimo to początkowo popełniał sporo błędów i za nerwowo jechał ale po dosłownie kilku moich wskazówkach, jego jazda znacząco się poprawiła. Był ogień były boki, była kontrola. Trasa była zupełnie inna niż na poprzednich zlotach, szybsza, bardziej wymagająca ale dawająca więcej funu i Bartek bardzo dobrze sobie radził.
W trzecim rzucie jechał Dominik. To był jego pierwszy raz za kierą Subaru na szutrze (kilka godzin wcześniej pierwszy raz w życiu jechał Subaru na betonie). Zrobił na mnie ogromne wrażenie, że tak szybko opanował auto i tak dobrze sobie radził. Początki jak to zwykle bywa były trudne, raz czy dwa razy nas pozamiatało ale zwróciłem uwagę na kilka niuansów i od razu była szybsza jazda. Oczywiście jeszcze dużo jest do nauki ale jak na początek było na prawdę bardzo dobrze.
Tak chwalę moich młodych Padawanów ;) jednak nie obyło się bez grubszych błędów i kilku przygód. Dawid zakopał Subaru - na jednej trasie nawrót był taki grząski że trzeba było go bardzo szybko przejechać a po drodze jeszcze zredukować do jedynki aby mieć moc aby z tego wyjść. Niestety po kilku przejazdach zrobiły się takie koleiny że Dawid za wolno to zaatakował i nie zredukował biegu (ups! chyba zapomniałem mu o tym wspomnieć ;) ) i zawiesiliśmy się brzuchem na szutrze a koła były prawie w powietrzu. Na szczęście z pomocą po chwili przyjechał Patrol i Nas w sekund 3 wyciągnął.
Bartek natomiast chciał chyba sprawdzić przydatność Subaru do mocniejszego off road'u. Na naszej trasie była taka jedna skarpa, którą to należało atakować z jednej strony aby nie wjechać na większe podbicie (zawias miękki ale nie aż tak). Zwracałem Bartkowi na to uwagę 2 razy a mimo to dowiedzieliśmy się że Subaru daje radę ale towarzyszą temu już nieprzyjemne dźwięki ;) I jeszcze 3-4 takie próby i mogłoby już coś klęknąć. Ale po tym zdarzeniu już atakował skarpę poprawnie.
Dominik też trochę ponawiwijał. Kilka spinów i jeden potężny boczur przy dojściu do mety. Niestety nie było w nim tak dużo kontroli jakbym sobie tego życzył. Z zewnątrz wyglądało to na pewno bardzo efektownie jednak jeszcze trzeba sporo poćwiczyć aby robić to tak samo ale z pełną kontrolą i bez paniki (oczywiście mojej bo już miałem ciepło).
Na pierwszym Subaru Spocie nie mieliśmy żadnych awarii. Niestety tym razem porzekadło "you play, you pay" okazało się trafnym. Co prawda uszkodzenia były natury wizualnej, destrukcji uległo mocowanie tylnego zderzaka do nadkola, oraz przednie nadkole też zdawało się żyć własnym życiem, uprzykrzając egzystencje oponie. Na szczęście moi młodzi adepci uczęszczają do szkoły mechanicznej (przynajmniej tak twierdzą ;) ) i w kilka minut przy asyście kilku trytek i moim bacznym spojrzeniem (coby nie było żadnej absolutnie fuszerki) przywrócili Subaru do pełnej sprawności i dalej mogliśmy fruwać.
Nie mieliśmy na miejscu potrzebnych narzędzi aby wszystko ładnie naprawić. Obecnie wszystko jest już ogarnięte i może nie ma ideału to wszystko trzyma się kupy.
Nasz kolega z Audi S2 ponownie ustawił 2 fajne próby, które jeździliśmy na czas. Co ciekawe przegrałem z ponad dwukrotnie mocniejszą Audicą tylko o sekundę, podobnie z Subaru 2.5 litra w automacie. Byłem w szoku bo na szuter ewidentnie moment obrotowy to podstawa. Przejechałem się ze Snake'iem w jego turbo audi i juz wiem dlaczego tak się stało. Audi latało pełnymi bokami i pełnym ogniem a ja nie. Wszystko jechałem płynnie, na okrągło i jak widać czasowo się to opłacało.
Żeby nie było, największy fun dla mnie to było latanie bokami przy ponad 100 km/h. Naszalałem się aż miło. A gdy doszło rywalizacji na czas to wtedy szaleństwa na bok i jazda na czas. Koledze z Audi tak bardzo się podobało latanie bokami że nie patrzył za bardzo aby jechać na okrągło i dlatego wygrał ze mną tylko o 1 sekundę.
W każdym bądź razie było fajnie bo polatałem boczurami, pojeździłem na okrągło i przeżyłem jazdę z młodymi adeptami Junior RW. Auto tylko troszkę dostał po dupce. To była na prawdę świetnie spędzona niedziela. Najeździłem się konkretnie. Do domu wróciliśmy dopiero po 21.00 Tak było Super.
Po zabawach i hulankach na szutrze, wróciliśmy do domu. Oczywiście po drodze obowiązkowy postój na dokładniejsze czyszczenie felg z szutru bo jechać się nie dało takie były wibracje na kierownicy.
Nazajutrz przeprowadziliśmy operację - "czyścioszek". 3 godziny walki z błotem, brudem. Teraz Subaru jest już czyściutki i waży z 70 kg mniej (mnóstwo było tego błota).
Oby tylko zima była bardzo śnieżna........... :))))))
Pozdrawiam
Tomek Śliwa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz