środa, 21 października 2009
Tym razem troszkę bardziej filozoficznie
Zastanawiam się czasami nad przyszłością, tą dalszą ale tą bliższą też...
Ustalam sobie w myślach (i nie tylko), gdzie chciałbym być,co chciałbym osiągnąć, jak, kiedy (pewnie wszyscy tak robią więc to nic odkrywczego). Oglądam różne inspirujące filmy (te z fajnymi efektami specjalnymi też :) ), czasem przeczytam jakąś książkę...
Dobra do rzeczy!
Czy w Rajdach chodzi o wygraną? Czy najważniejsze jest wygranie rajdu ,zdobycie jakiegoś tam mistrza (Świata, Europy, Polski, Okręgu). Jak pewnie zauważyliście często przewijają się w moich poprzednich wypowiedziach sentencje: "blisko zwycięstwa, prawie się udało, następnym razem wygram, będę lepiej przygotowany i wygram, mój cel to pierwsze miejsce, chciałbym w końcu wygrać".
Teraz dopiero zdałem sobie sprawę ile tego jest. I nie podoba mi się to.
Wiadomo że fajnie jest wygrywać ale...
... no właśnie jest ale. Wygrywać tak ale w jakim stylu. Na asfaltowych nawierzchniach (jak np. Niskie Łąki) jazda na "okrągło" i płynnie i bez błędów zazwyczaj daje dobry wynik i często zwycięstwo (ktoś to lata pełnymi bokami na każdym winklu nie ma szans na dobry wynik- przetestowałem). Jechałem na okrągło większość eliminacji i czasami udało się wskoczyć na podium. I miło wspominam te chwile patrząc na pucharki itp.
Jednak jak przypomnę sobie przejazdy, kiedy już nie miałem szans na dobry wynik, gdzie na każdym zakręcie leciałem bardziej bądź mniej kontrolowanym poślizgiem, jak Type-R składał się raz na jedną raz na druga stronę, jak w pewnym momencie przesadziłem i strzeliłem bączka (w sensie rajdowym oczywiście :) ), jak sobie przypominam te momenty to aż dostaje wypieków, serce mocniej mi bije, uśmiech sam pojawia się na twarzy i mówię do siebie w myślach: "Ale było zajebiście!"
I właśnie te chwile najfajniej wspominam. Więc po co się tak ścieram aby wygrać skoro nawet w połowie po pewnym czasie nie będę miał z tego tak wielkiej satysfakcji jak po na prawdę super fajnej szalonej jeździe bokami.
Generalnie zauważyłem że rajdy (asfaltowe oczywiście) mocno na przestrzeni dekady straciły na widowiskowości, większość jeździ tylko na czas (technika tez poszła do przodu). Kiedyś rajd to był prawdziwy SHOW! teraz jest już z tym gorzej. Chciałbym jeździć tak aby robić show i świetnie się przy tym bawić, oczywiście rozwijać umiejętności i aby ...
... wygrywać! Tak wygrywać bo uważam że bardzo efektowna jazda, robienie przy tym wielkiego show i jeszcze wygranie, o to w tym wszystkim chodzi. Samo wygranie to nic jeśli to zrobisz w nudny sposób. Musi być fun!
Od następnych Niskich Łąk (X edycja 25.10.2009) postaram się tak właśnie jechać. Czy mi się uda to nie wiem ale będę jechał bokami i to najszybciej jak tylko będę mógł i na ile się odważę. Stawiam efektowność nad efektywnością ,nawet jeśli nie wygram to będę się przy tym dobrze bawił, kibicom też pewnie bardziej się to spodoba, może jakiemuś sponsorowi się spodoba i dzięki temu będę miał większe możliwości do rozwoju.
Więc:
"Bokiem albo wcale" i "Bokiem do przodu" i max fun i max atak.
Pozdrawiam i zapraszam na Niskie Łąki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz